Spain - Nice Memories...


Pobyt w Hiszpanii był dla mnie najlepszymi wakacjami jak dotychczas. Będę je wspominać milej, niż zeszłoroczna kolonia we Włoszech. W Lloret de Mar poznałam niesamowitych ludzi, spędziłam z nimi najlepsze półtora tygodnia w ciągu tych wakacji. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się niczego niezwykłego. Nawet nie czułam ekscytacji, kiedy 11 lipca jechałam do Poznania, aby wsiąść tam w autokar i stamtąd wyruszyć na południe Europy. Cały dzień jazdy, całodniowe zwiedzanie Paryża i kolejne kilkanaście godzin jazdy do najprzyjemniejszych nie należą, ale mimo tego, nie żałuję. W przeszłości tak bardzo chciałam pojechać do Francji i wreszcie się udało. Ujrzenie na żywo tych wszystkich wspaniałych miejsc, które widziało się jedynie na filmach, obrazach, w książkach... Na pewno pozostanie w pamięci do końca życia. Fakt, że w Rzymie podobało mi się bardziej, ale to tylko moja opinia. Chyba nic nie zastąpi widoku wieży Eiffla, przejścia przez słynny "kłódkowy" most nad Sekwaną, widoku na całą panoramę Paryża, wejścia do katedry Notre Dame...

Lloret de Mar - 7 dni w tym gorącym, obleganym turystami, hiszpańskim kurorcie. Na każdym kroku Polacy, sprzedawcy, mówiący w języku polskim, niesamowita atmosfera, masa ludzi, hoteli... Widziałam wiele miejsc, w których kręcili "Pamiętniki z wakacji". W sumie, przejście całego Lloret wzdłuż plaży, nie zajmowało dużo czasu, ale od morza w głąb lądu było wiele, wiele budynków, hoteli, uliczek, domów.

Kolejnym przepięknym miastem była Barcelona. Jedno z piękniejszych miast na świecie. Zabytki, historyczne obiekty, palmy wzdłuż ulic... Wreszcie mogłam ujrzeć budowle, które znałam tylko z obrazków. Mimo, że nie jestem fanką piłki nożnej, zdecydowałam się wejść na Camp Nou. Fakt, kosztowało mnie to bardzo dużo (jak dla mnie zbyt dużo), ale taka okazja już się nie powtórzy. Grające fontanny były niesamowite. Nie wiem, jak opisać uczucie oglądania ponad godzinnego pokazu z pewną niezwykłą osobą...

W drodze powrotnej mieliśmy zaplanowane zwiedzanie Monako nocą. Przejeżdżaliśmy obok Saint-Tropez, Cannes... Same białe i kremowe budynki, wiele jachtów, statków, niczym z filmów. Ogromne wrażenie robiły oświetlone wybrzeża i porty. Nie spodziewałam się, że dzielnica Monte Carlo może być tak zadbana. Czyste, białe domy, zero śmieci, żadnego człowieka o pierwszej w nocy.

To chyba na tyle. Jednym słowem: wyjazd, który będę wspominać z ogromnym sentymentem. Nie piszę tego posta wyłącznie po to, żeby go opublikować dla innych. Piszę, żeby móc do niego wracać, bo pamiętnika już niestety nie prowadzę...

Wybaczcie, starałam się zrobić podpisy i teksty pod zdjęciami, ale blogger odmawia posłuszeństwa.




 



















































































































Popularne posty